czwartek, 19 czerwca 2014

Terror laktacyjny - część I

Jestem zadeklarowaną terrorystką laktacyjną. Według wielu kobiet "dyskutujących" ze mną jestem sekciarą, zaślepioną babą, psycholką, a to i tak chyba najłagodniejsze z określeń, jakimi mnie uraczono. Nie zamierzam się jednak poddać modzie na "nie-karmienie" i nigdy nie uznam jej za słuszną.

Zacznijmy od tego, że procent kobiet REALNIE nie mających szans na wzbudzenie w sobie laktacji jest naprawdę znikomy, nieznaczny i zbyt mały, żeby wykarmić zgłodniałe paszcze koncernów, które łakną więcej i więcej... dlatego też wzbudzają w kobietach potrzebę nie karmienia, wzbudzają obawę, że karmienie może się nie udać. I głównie dlatego karmienie się nie udaje. Karmienie jest bowiem w dużej mierze w głowie kobiety. Jeśli myślisz nieustannie " A co jeśli nie będę miała mleka?", to gwarantuję, że będziesz sobie potem wmawiać: "A może moje dziecko jest głodne?" za każdym razem, kiedy zapłacze. Będziesz się stresować, aż w końcu sięgniesz po butlę. Cel koncernów osiągnięty, kiesa się napełnia, kogo obchodzi, że Twoje dziecko potem będzie miało problemy zdrowotne? Myślisz, że ktoś z tych ludzi dba o Twoje dziecko? Że mu zależy? A może, że gdyby mleko modyfikowane było kiepskim produktem, to ci ludzie nie spaliby po nocach? Śpią smacznie w swoich willach i w nosie mają Twoje dziecko!

Karmienie jest naturalnym procesem. Im więcej dziecko przystawiasz do piersi, tym więcej organizm produkuje mleka. Karmienie w pierwszych dobach życia dziecka nigdy nie przyjmie modelowej postaci (ot, choćby bardzo pożądanego: 20 minut karmienia na 2 godziny snu), bo w pierwszych dobach życia dziecko ma zbyt mały żołądek, żeby się najeść na 2 godziny. Co innego z mieszanką, która zamula dziecko i daje matce (ale nie dziecku) błogie poczucie spełnionego obowiązku. Dziecko poświęca ogromny procent swoich sił na trawienie mieszanki, dlatego śpi tak długo. Śpi, bo organizm musi się wyłączyć, żeby tak dużą energie wygenerować.

Myślisz, że dając dziecku mieszankę, dajesz mu coś równie dobrego, jak mleko matki? Porównaj sobie w jakich cenach sprzedają się jaja kur z wolnego wybiegu, a w jakich cenach jaja kur karmionych paszą... a to TYLKO kury. Łudzisz się że z człowiekiem jest inaczej?

Najgorsze, że w tym całym bajzlu swój udział mają też położne szpitalne i pielęgniarki z oddziałów noworodkowych. Twoje dziecko jeszcze nie zdążyło zasmakować siary, a już dostaje glukozę, mleko modyfikowane i inne wymysły. Zwykle bez Twojej zgody.
Prosząc w szpitalu o poradę laktacyjną zwykle dostaniesz butlę z mlekiem modyfikowanym jako remedium na całe zło. Nikt Ci nie wytłumaczy, że dziecko ma zapas, zgromadzony w życiu płodowym, który pozwala mu przetrwać pierwszych kilka dni na niewielkiej ilości siary. Ale ta niewielka ilość siary to jest inwestycja w przyszłość dziecka. Nie zaprzepaszczaj jej, słuchając rad położnych, że skoro teraz nie ma mleka, to trzeba nakarmić butelką, a potem się przejdzie na pierś, jak już dziecko się naje i uspokoi. To prosta droga do porażki, a taką drogę kultywują nadal położne na wielu oddziałach.

Tylko powiedzcie mi proszę, skoro walczycie z położnymi, gdy sugerują leżenie w trakcie porodu, gdy nie chcą pozwolić na poród w wodzie, gdy nie dają worka sako, każą być non-stop podpiętymi pod KTG, nie pozwolą użyć TENS, nie zgodzą się na obecność osób towarzyszących, każą rodzić w sali zbiorowej, nie podadzą znieczulenia, albo wręcz przeciwnie: chcą je podać, ale się na to nie zgadzamy, gdy sugerują inne rozwiązania, których sobie nie życzycie i nazywacie to reliktem komuny, dlaczego nie reagujecie tak samo, gdy podaje się dziecku glukozę i mieszankę? Przecież to też jest relikt! Tyle, że w przeciwieństwie do wygód, jakie daje stosowanie nowinek w trakcie porodu, dzięki czemu zyskujecie komfortowe warunki rodzenia, podanie mieszanki nie sprawia bólu matce, ani dziecku. Dlatego tylko nieliczne kobiety nie godzą się na podanie mieszanki czy glukozy, bo przecież nikomu nie zaszkodzi jedna butla mleka modyfikowanego. I wówczas te same położne i pielęgniarki, które były w trakcie porodu zgredkami, starymi raszplami, stają się przyjaciółkami na dobre i na złe, bo pomogły uśpić, wyciszyć, uspokoić dziecko.

Złudny jest jednak ten spokój... W taki oto sposób, krok po kroczku, laktacja zanika, a Ty myślisz: "No trudno, nie mam mleka, więc podam mieszankę".

Kurtyna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz